Natknąłem się ostatnio na konkurs
zorganizowany przez pewną firmę w Internecie. Konkurs polegał na wykonaniu i
wysłaniu fotografii o określonej tematyce. Zgłoszone do konkursu prace miały
być oceniane przez internautów. Autor pracy, która zdobędzie najwięcej głosów
internautów miała otrzymać nagrodę w postaci sprzętu elektronicznego o wartości
rynkowej nie przekraczającej 400 PLN.
Konkurs składał się z 2 etapów, ale dla
nas najbardziej istotna jest pierwsza część, która trwała ok. 2 tygodni. Wysłanie SMS o
określonej przez organizatora treści i zawierającego w treści numer fotografii
był liczony jako jeden głos oddany na daną fotografię. Koszt SMS to ok. 3 PLN
brutto. Na pierwszy „rzut oka” konkurs nie budził żadnych zastrzeżeń, a
regulamin zachęcał do wzięcia udziału, bo była szansa wygranej - wystarczyło
wysłać dobre zdjęcie. Przyjrzyjmy się jednak bliżej schematowi konkursu i
spróbujmy oszacować realną szansę wygranej.
Przede wszystkim, strona organizatora
konkursu jest mało znana i szansa na to, że ktoś postronny ja odwiedzi jest
bardzo mała. Nie o to jednak chodzi, bo gdyby nawet przenieść prezentację na
najbardziej popularną stronę Internetu, to pozostaje proste pytanie: kto z oglądających prezentowane prace i
zachwycony nawet jakimś zdjęciem zechce bezinteresownie oddać swój głos i wydać
na to 3 PLN. Odpowiedź chyba jest prosta - bardzo niewiele osób. Jednak już w
pierwszym dniu konkursu pojawiło się sporo głosów na część fotografii. Na każdy
wysłany SMS wydano 3 PLN. Część z tych pieniędzy wpłynęło na konto organizatora
konkursu, a część na konto firmy obsługującej SMS-owy system głosowania. Jak przebiegał
konkurs.
Już pierwszego dnia zysk organizatora
wyniósł ok. 1.500 zł., wyłoniła się czołówka 3 graczy, a na czele autor, który
prowadził 50 głosami. Skąd te głosy? - chyba nietrudno się domyślić. Wysłali je
sami gracze oraz osoby które udało się im nakłonić do wysłania SMS. Łatwo też obliczyć,
że 50 SMS-ów to kwota ok. 150 PLN, czyli prawie 40% wartości rynkowej nagrody,
o którą rozpoczęła się walka. Przez
następne klika dni był względny spokój, powoli przybywało głosów i zmniejszał
się dystans osób, które miały najwięcej głosów i były w czołówce. Po 7 dniach
dało się zauważyć ostrą walkę pomiędzy graczami zajmującymi 1. i 2. miejsce.
Przebijali się wzajemnie prezentując wzajemną przewagę kilkunastu SMS.
Rezultatem tych zmagań było zwiększenie zysku organizatora, który osiągnął
kwotę ponad 2.500 PLN. Równowartość SMS wysłanych na pracę zajmującą 1. miejsce
przekroczył wartość nagrody głównej. Trudno się oprzeć wnioskowi, że gdyby
autor pracy zajmującej 1. miejsce zamiast wysyłać SMS i nakłaniać do tego
swoich znajomych, zadbał o to żeby równowartość SMS znalazła się na jego
koncie, mógłby już 10 dnia kupić sobie główna nagrodę. W tej sytuacji czekała
go dalsza kosztowana walka i jej niepewny rezultat. W następnych dniach
konkursu znów rozgorzała walka o czołowe miejsca. W rezultacie w ostatnim dniu
konkursu osoba zajmująca pierwsze miejsce wydała na SMS kwotę, która stanowiła
1,8% wartości nagrody, druga osoba 1,6%, a trzecia 1,3%. W sumie wysłano SMS na
1/3 prac na kwotę, z której organizator otrzymał równowartość 8 głównych
nagród. Ze wszystkich prac wybrano 20, które otrzymały najwięcej punktów i
dalej ocena należała już do jury konkursowego. W rezultacie głosowania jury
nagrodę zdobyła praca (w mojej ocenie nie zasługująca na główna nagrodę), która
zajmowała 7 miejsce i której autor wydali na SMS niespełna 100 zł. Wniosek stąd
jest prosty. Gdyby autorzy 3 pierwszych miejsc z pierwszego etapu przeznaczyli
pieniądze na zakup głównych nagród, a nie na SMS-y, kupiliby je już wcześniej i
pozostałyby im jeszcze pieniądze. Biorąc udział w konkursie stracili je. Prawdziwym
wygranym okazał się zdobywca 1. miejsca, który zainwestował ok. 100 zł i
otrzymał nagrodę za k. 380 zł (RR = 280%) oraz organizator konkursu, któremu po
zakupieniu nagrody pozostało prawie 2.700 zł. Oceniając sens ekonomiczny
udziału w konkursie należałoby obliczyć prawdopodobieństwo otrzymania nagrody.
W tym przypadku nie jest to możliwe z uwagi na niejawny 2. etap oceny jury. Niestety
nie wiadomo ile osób było w komisji, kto nimi był i czym się kierowali.
Organizator nie przedstawił żadnego protokołu z przebiegu głosowania, a jedynie
wynik. Taki sposób organizacji budzi uzasadnione podejrzenia, że głosowanie
jury mogło być zwykłą fikcją.