Prawie
każdy z nas zawiera transakcje via Internet. Jest to bardzo wygodny i dlatego coraz bardziej
popularny sposób dokonywania zakupów. Newralgicznym momentem takich transakcji
jest odbiór przesłanej rzeczy. Ponieważ jest to powszechny problem i źródło
wielu konfliktów między kupującymi i sprzedającymi, podam kilka praktycznych
wskazówek na ten temat.
Przede wszystkim wyjaśnienia
wymaga sama procedura zawarcia umowy sprzedaży i jej skutki. Jeśli kupujemy
bezpośrednio w sklepie (siedzibie przedsiębiorcy), wybieramy towar, płacimy i przeważnie
odbieramy go na miejscu. Transakcja przebiega w prosty sposób i nie budzi
żadnych wątpliwości. Umowa sprzedaży nie jest jednak taka prosta, a ujawnia się
to wtedy, gdy np. dokonujemy zakupu przez Internet. W momencie zawarcia umowy dochodzi do związania umową stron: sprzedawcy i kupującego. Skutkiem tego,
w pierwszej kolejności jest powstanie wzajemnych zobowiązań. Sprzedawca zostaje zobowiązany do wydania
rzeczy, a kupujący do zapłaty ceny i jej odebrania. Innymi słowy strony do momentu
wydania, odebrania i zapłaty ceny stają się wzajemnymi dłużnikami, aż do chwili
spełnienia wspomnianych świadczeń umownych. Powszechnie uważa się,
że sprzedawca e-sklepu ma obowiązek wysłania towaru do kupującego, ale przeanalizujmy,
czy tak jest naprawdę.
Z
treści art. 454 § 1 kc wynika, że „Jeżeli
miejsce spełnienia świadczenia nie jest oznaczone ani nie wynika z właściwości
zobowiązania, świadczenie powinno być spełnione w miejscu, gdzie w chwili
powstania zobowiązania dłużnik miał zamieszkanie lub siedzibę (…)”
Zauważmy
więc, że sprzedawca do czasu wydania towaru jest dłużnikiem kupującego, ale
powinien spełnić swoje świadczenie w miejscu, w którym ma siedzibę, a więc w
sklepie. Z tego wynika, że tak naprawdę to kupujący powinien odebrać towar w
siedzibie sprzedawcy. Umowa między sprzedawcą e-sklepu, a kupującym przewiduje
jednak, że sprzedawca zobowiązuje się wysłać towar kupującemu, a więc do
miejsca, które nie jest miejscem spełnienia świadczenia. Co w takim wypadku?
Wyjaśnia
to kolejny art. 544 § 1 kc: „Jeżeli
rzecz sprzedana ma być przesłana przez sprzedawcę do miejsca, które nie jest
miejscem spełnienia świadczenia, poczytuje się w razie wątpliwości, że wydanie
zostało dokonane z chwilą, gdy w celu dostarczenia rzeczy na miejsce
przeznaczenia sprzedawca powierzył ją przewoźnikowi trudniącemu się przewozem
rzeczy tego rodzaju.”. Sprzedawca może więc pojechać do kupującego i osobiście
wydać mu rzecz za pokwitowaniem, ale może równie dobrze powierzyć tę czynność
przewoźnikowi, który trudni się przewozem. W takim wypadku oddanie rzeczy
przewoźnikowi jest równoznaczne z wydaniem rzeczy kupującemu. Jakie to ma znaczenie?
Otóż
zgodnie z treścią art. 548 § 1 kc: „Z
chwilą wydania rzeczy sprzedanej przechodzą na kupującego korzyści i ciężary
związane z rzeczą oraz niebezpieczeństwo przypadkowej utraty lub uszkodzenia
rzeczy.” i § 2:” Jeżeli strony zastrzegły inną chwilę
przejścia korzyści i ciężarów, poczytuje się w razie wątpliwości, że
niebezpieczeństwo przypadkowej utraty lub uszkodzenia rzeczy przechodzi na
kupującego z tą samą chwilą”.
W chwili wydania sprzedawca uwalnia się więc od zobowiązania wydania rzeczy kupującemu i kolokwialnie rzecz ujmując, nie obchodzi go już co się dalej z rzeczą stanie. Jednak, jak wynika z treści § 2, można umownie zastrzec inna chwilę przejścia korzyści i ciężarów.
W chwili wydania sprzedawca uwalnia się więc od zobowiązania wydania rzeczy kupującemu i kolokwialnie rzecz ujmując, nie obchodzi go już co się dalej z rzeczą stanie. Jednak, jak wynika z treści § 2, można umownie zastrzec inna chwilę przejścia korzyści i ciężarów.
I
teraz bardzo ważna uwaga. Opisana procedura dotyczy wyłącznie umów, w których
kupującym nie jest konsument, czyli w sytuacji, gdy kupującym nie jest osobą
fizyczną dokonującą z przedsiębiorcą czynności prawnej niezwiązanej
bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową (art. 221
kodeksu cywilnego). Zauważmy też, że art. 454 § 1 kc, podobnie jak art. 548 kc, jest dyspozytywny, a to oznacza, że ma
zastosowanie dopiero wtedy, gdy strony wcześniej nie umówią się inaczej. Jeśli
więc kupujemy na portalu aukcyjnym od osoby fizycznej (nie przedsiębiorcy), możemy
się umówić, że miejscem spełnienia świadczenia nie będzie miejsce zamieszkania
sprzedawcy, ale miejsce zamieszkania kupującego, czyli nasz adres domowy lub
pracy. Konsekwencją takiej umowy, będzie to, że wydanie nie zostanie dokonane z
chwilą, gdy sprzedawca powierzy ją przewoźnikowi, ale dopiero w chwili kiedy
przewoźnik wyda rzecz kupującemu, czyli nam. W ten sposób odpowiedzialność za przewóz rzeczy
pozostaje przy sprzedającym, aż do chwili wydania.
Czy
coś się zmieni, jeśli kupującym będzie zdefiniowany wcześniej konsument?
Tak. W takim przypadku zgodnie z art.
4541 kc: „Jeżeli przedsiębiorca jest obowiązany
przesłać rzecz konsumentowi do oznaczonego miejsca, miejsce to uważa się za
miejsce spełnienia świadczenia. Zastrzeżenie przeciwne jest nieważne.” W
związku z tym, sprzedawca może uwolnić się od swojego zobowiązania wyłącznie w
przypadku dostarczenia rzeczy do konsumenta, i jeśli np. wyśle rzecz przesyłką
nierejestrowaną (częsty przypadek) i ta do konsumenta nie dotrze, konsumentowi będzie
przysługiwało roszczenie o wydanie rzeczy.
A
teraz przejdźmy do samej procedury odbioru rzeczy od przewoźnika. Wiem z
praktyki, że to nastręcza najwięcej wątpliwości i sporów, dlatego postaram się
opisać ją dokładnie. A więc jak bezpiecznie odebrać rzecz od przewoźnika?
Najczęstszym
błędem jest odebranie przesyłki, złożenie podpisu i otwarcie przesyłki po
wyjściu przewoźnika, np. kuriera. Jeśli zamiast telefonu z paczki wyjmiemy pudełko z
piaskiem (z życia wzięte), trudno będzie udowodnić nieuczciwemu sprzedawcy, że
nie wysłał telefonu. Jest, co prawda możliwość spisania protokołu przez 7 dni od dnia
odbioru, ale trzeba wyraźnie podkreślić, że spisywanie protokołu po odbiorze i wyjściu
przewoźnika ma sens jedynie w takim przypadku, gdy uszkodzenie, wada lub
niezgodność nie mogła powstać po wydaniu, np. ewidentna wada fabryczna. Z
przyczyn oczywistych, w przypadku przykładowego pudełka z piaskiem, zamiast
telefonu, taki protokół nie będzie miał żadnej wartości dowodowej.
Co
jednak zrobić, jeśli przesyłkę odbierze ktoś z rodziny albo sąsiad i
straciliśmy możliwość dokonania sprawdzenia. W takiej sytuacji polecam dokładne
sfilmowanie otwarcia przesyłki. Nie gwarantuję, że taki film zostanie ewentualnie dopuszczony przez sąd jako dowód, natomiast będzie doskonałym argumentem w sporze z
nieuczciwym sprzedawcą.
Jeśli
przesyłka nosi jakiekolwiek ślady wskazujące na to, że mogła zostać uszkodzona, albo naruszona, przewoźnik obowiązkowo (przed wydaniem)
powinien ją otworzyć, sprawdzić zawartość i spisać protokół. Powinien, ale bywa
tak, że z wiadomych przyczyn będzie tego unikał i dążył do uzyskania podpisu.
Należy wtedy wykazać inicjatywę, zacytować art. 74. ust. 1 Prawo przewozowe: „Jeżeli przed wydaniem przesyłki okaże się,
że doznała ona ubytku lub uszkodzenia, przewoźnik ustala niezwłocznie
protokolarnie stan przesyłki oraz okoliczności powstania szkody. (…)” i na podstawie tego przepisu zażądać niezwłocznego wykonania czynności.
Mamy
tez możliwość otwarcia przesyłki po wydaniu i złożeniu podpisu, ale z tym
bywają problemy wynikające chociażby z faktu, że przewoźnik ma już nasze
pokwitowanie odbioru, a trzeba pamiętać, że złożenie podpisu oznacza, że
przyjęliśmy przesyłkę „bez zastrzeżeń” (art. 76 pp).
Można też zażądać od sprzedawcy przesłania z opcją sprawdzenia przed wydaniem, jednak taka opcja nie zawsze jest dostępna i sprzedawca nie zawsze chce się na to zgodzić. Sytuacja braku zgody sprzedawcy powinna oczywiście budzić w nas uzasadnione podejrzenia. Jest jednak jeszcze jeden sposób, o którym niewiele osób wie.
Można też zażądać od sprzedawcy przesłania z opcją sprawdzenia przed wydaniem, jednak taka opcja nie zawsze jest dostępna i sprzedawca nie zawsze chce się na to zgodzić. Sytuacja braku zgody sprzedawcy powinna oczywiście budzić w nas uzasadnione podejrzenia. Jest jednak jeszcze jeden sposób, o którym niewiele osób wie.
Nie
jest prawdą, że nie można sprawdzić zawartości przesyłki przed wydaniem. Zgodnie
z przepisem zawartym w zdaniu drugim zacytowanego wcześniej art. 74 ust. 1 pp: „Jeżeli przed wydaniem przesyłki okaże się,
że doznała ona ubytku lub uszkodzenia, przewoźnik ustala niezwłocznie
protokolarnie stan przesyłki oraz okoliczności powstania szkody. Przewoźnik
wykonuje te czynności także na żądanie uprawnionego, jeżeli twierdzi on, że przesyłka
jest naruszona”. Złożenie oświadczenie adresata, że przesyłka jest
uszkodzona (tak uważa) obliguje doręczyciela do otwarcia przesyłki. Co prawda, jeśli
po otwarciu szkody, ani ubytki nie zostaną stwierdzone, adresat może być
obciążony opłatą manipulacyjną, ale przyznam, że nie spotkałem się z tym w
praktyce.
Na
koniec wspomnę jeszcze o tym, że na aukcjach internetowych zdarzały się,
zdarzają i będą się zdarzały oszustwa, dlatego należy być czujnym i podejrzliwym.
Poza tym, przed podjęciem decyzji zakupowej uważnie czytajmy regulaminy sklepów. Muszę niestety stwierdzić, że pomimo dostępności przepisów i wielu poradników dla przedsiębiorców, przeważająca większość regulaminów, którymi posługują się sklepy zawiera poważne błędy i naruszenia prawa. W razie wątpliwości należy skorzystać z bezpłatnego poradnictwa (np. Rzecznika Konsumentów, Federacji Konsumentów czy Stowarzyszenia Konsumentów Polskich), sprawdzić, czy dane postanowienie (lub tożsame) nie zostało wpisane do rejestru postanowień niedozwolonych prowadzonym przez prezesa UOKiK. Sprawdzajmy sprzedawcę i opinie o nim, zwracajmy uwagę na to, czy jest przedsiębiorcą, skąd pochodzą towary i jak wygląda procedura zakupu i dostawy towaru. Zwracajmy uwagę na to, czy sprzedawca przestrzega prawa i czy uczciwie i jasno określa reguły transakcji. Jeśli nie, poszukajmy innego.
Poza tym, przed podjęciem decyzji zakupowej uważnie czytajmy regulaminy sklepów. Muszę niestety stwierdzić, że pomimo dostępności przepisów i wielu poradników dla przedsiębiorców, przeważająca większość regulaminów, którymi posługują się sklepy zawiera poważne błędy i naruszenia prawa. W razie wątpliwości należy skorzystać z bezpłatnego poradnictwa (np. Rzecznika Konsumentów, Federacji Konsumentów czy Stowarzyszenia Konsumentów Polskich), sprawdzić, czy dane postanowienie (lub tożsame) nie zostało wpisane do rejestru postanowień niedozwolonych prowadzonym przez prezesa UOKiK. Sprawdzajmy sprzedawcę i opinie o nim, zwracajmy uwagę na to, czy jest przedsiębiorcą, skąd pochodzą towary i jak wygląda procedura zakupu i dostawy towaru. Zwracajmy uwagę na to, czy sprzedawca przestrzega prawa i czy uczciwie i jasno określa reguły transakcji. Jeśli nie, poszukajmy innego.