sobota, 29 listopada 2014

Umowy cywilne („śmieciowe”)

Czytam i wciąż słyszę opinie „specjalistów” i wszelkiego rodzaju „uzdrowicieli” gospodarki i rynku pracy, że mamy wysokie bezrobocie i że wrogiem nr 1 tego są umowy cywilne, na które utworzono pogardliwy termin „umowy śmieciowe”. Postulowane jest całkowite zniesienie tych umów, stworzenie możliwości zatrudniania wyłącznie zgodnie z przepisami prawa pracy no i maksymalne podniesienie progu najniższego wynagrodzenia.
         Mam wrażenie, że niektórzy z nas przeoczyli fakt, że w roku 1989 zmienił się system gospodarczy. Są osoby, które nie szczędzą inwektyw pod adresem poprzedniej gospodarki zarządzanej przez „czerwonych komunistów”, a jednocześnie nie chcą rozstać się z przywilejami, które w tych złych czasach im przyznano. Poprzednio żyliśmy w gospodarce centralnie planowanej, a obecnie mamy wolny rynek. Cechą wolnego rynku jest to, że najogólniej rzecz biorąc wszyscy możemy swobodnie i na równych zasadach gospodarować, zakładać, prowadzić przedsiębiorstwa i w ramach tego zatrudnić albo być zatrudnianymi. Nie ma już zasady „czy się stoi, czy się leży …”. Panuje obiegowa opinia, że pracodawcy są nieuczciwi, wyzyskują pracowników, płacą im groszowe wynagrodzenia i wykorzystują w każdy możliwy sposób. Zgodnie z tą teorią istnieje nacisk na tworzenie prawa, które będzie chronić pracowników przed bezwzględnymi pracodawcami. Nie przeczę, że bywa i tak. Trzeba jednak podkreślić, że praca jest też towarem rynkowym i cena pracy podlega prawu popytu i podaży. Podaż pracy (ilość podmiotów szukających zatrudnienia) konfrontuje się na rynku z popytem na pracę (ilość podmiotów szukających pracowników) i w ten sposób jest ustalana cena. Jeśli jest duża podaż, cena pracy będzie spadała i odwrotnie. Aktualnie podaż pracy jest większa od popytu na pracę - o czym świadczy chociażby stopa bezrobocia. Należy zadać sobie pytanie dlaczego jest bezrobocie.
         Zacznijmy od tego, że nie wszyscy mają pracę i nie wszyscy ją będą mieli. Zawsze będzie jakiś procent bezrobotnych. W ekonomii, nie bez powodu, bezrobocie nazywane jest często „smarem gospodarki”. Istotne jest to żeby to bezrobocie utrzymywało się na odpowiednio niskim poziomie. Wyjaśnijmy sobie teraz mit o „miejscach pracy”. Mam nieodparte wrażenie, że w świadomości wielu osób miejsca pracy stały się wartością samą w sobie w oderwaniu od rzeczywistości ekonomicznej i gospodarczej. Przyznaje, że irytują mnie doniesienia mediów o tym, że zagraniczny inwestor wzniesie obiekt za ileś tam milionów, w którym powstanie ileś tam tysięcy miejsc pracy, itd. Co będą produkować i jakie to ma znaczenie dla naszej gospodarki nie jest podawane, widocznie jest to mało istotne. Poza tym, biorąc pod uwagę, że takie obiekty powstają często w „specjalnych strefach ekonomicznych”, chciałbym też otrzymywać informacje ile polski podatnik zapłaci za stworzenie takiego jednego miejsca pracy. Powstanie miejsc pracy to przecież efekt uboczny powstania przedsiębiorstwa, którego głównym celem jest i będzie zysk, a nie tworzenie miejsc pracy. Jeśli przedsiębiorstwo powstaje i rozwija się, potrzebuje pracowników i zatrudnia ich, jeśli jest kryzys, tnie koszty i zwalnia pracowników - to naturalne.
         A jaka jest rola pracownika w przedsiębiorstwie. Pracownik daje swoją pracę i wypracowuje zysk w przedsiębiorstwie, za co otrzymuje wynagrodzenie. Nie widzę żadnego powodu, dla którego to wynagrodzenie ma być odgórnie ustalone przez kogokolwiek, poza zainteresowanymi stronami, którymi są pracodawca i pracownik. Wynagrodzenie pracownika powinno być wprost proporcjonalne do jego efektywności - mierzalnej ilości zysku jaki jest w stanie wypracować w przedsiębiorstwie. Kwota tego wynagrodzenia powinna podlegać negocjacjom między pracodawcą a pracownikiem i powinna być ustalona na poziomie satysfakcjonującym obie strony. Im wyższe kwalifikacje i wydajność pracownika, im bardziej jest cenny dla firmy, tym jego pozycja do negocjacji wynagrodzenia jest lepsza i tym wyższe wynagrodzenie otrzyma. Im bardziej unikatowe umiejętności pracownika, im mniejsza możliwość zastąpienia go kimś innym, zwłaszcza lepszym, tym jego pozycja jest silniejsza. Wprowadzanie odgórnych uregulowań w tym zakresie nie ma najmniejszego sensu i jest szkodliwe w ujęciu mikro i makroekonomicznym. Osoba, której wartość pracy jest niższa od obowiązującej obecnie najniższej krajowej, pracy nie znajdzie. Czy taka sytuacja ułatwia znalezienie mu pracy? No chyba nie, bo żaden pracodawca nie zapłaci więcej, za efekty pracy, która warta jest mniej. Nie widzę też żadnego ekonomicznego uzasadnienia, dla którego właściciel przedsiębiorstwa ma wynagradzać pracownika w czasie jego absencji w pracy - bez względu na ilość dni i przyczynę tej absencji - chyba, że uzgodniono inaczej. Osoba niezdolna do pracy powinna korzystać z fakultatywnego systemu ubezpieczeń od czasowej i trwałej niezdolności do pracy. Finansowanie innych planowanych i nieplanowanych okresów przerwy w zatrudnieniu powinno być przygotowywane wcześniej - jak środki na wczasy, uroczystości rodzinne, etc. Dołącza nam się jeszcze jeden element, który powoduje, że pracownik staje się dla pracodawcy dobrem luksusowym. Z opinii naszych krajowych ekspertów, a także raportów OECD wynika, że pozapłacowe koszty pracy są stanowczo za wysokie i stanowią blokadę przy zatrudnianiu - szczególnie w przypadku małych firm. Zauważmy, że niektóre daniny, do których płacenia zobowiązany jest przedsiębiorca są degresywne - im mniejszy dochód, tym wyższe płatności. Ponadto odnotowuje się tendencje nakładania na pracodawcę szeregu zobowiązań wobec pracownika, o których już wspominałem, a które powinny być po stronie państwa, np. w ramach prowadzonej polityki demograficznej.  

         Założyć firmę może praktycznie każdy, ale prowadzenie firmy, utrzymanie się na rynku wymaga przedsiębiorczości i innowacyjności, wiedzy, pomysłowości, zdolności organizacyjnych oraz innych specyficznych cech i umiejętności mniej lub bardziej uchwytnych. Niestety komplet takich cech posiadają tylko nieliczni z nas, dlatego też nie wszyscy organizują i prowadzą przedsiębiorstwa. Wyłącznie na barkach właściciela przedsiębiorstwa spoczywa odpowiedzialność za podejmowanie wszystkich niezbędnych działań, które warunkują sens ekonomiczny jego istnienia. Jest odpowiedzialny za ciągłość, płynność finansową i wszystkie inne warunki niezbędne do utrzymania się na rynku. To on musi rozwiązywać wszystkie problemy, odpowiednio reagować na zmiany otoczenia rynkowego. To wyłącznie on powinien ostatecznie decydować o tym kogo, kiedy i na jakich warunkach finansowych zatrudnia. Musi trafnie oceniać przydatność pracownika, jakość i wartość jego pracy. Powinien posiadać niczym nie skrępowaną swobodę w zatrudnianiu i zwalnianiu pracowników. Każde uregulowania w tym zakresie to utrudnienia skutkujące wzrostem bezrobocia i godzące w interesy obu stron. Nie twierdzę, że zatrudnianie powinno odbywać się na dowolnych zasadach, a praca odbywać się w dowolnych warunkach. Niezbędne są przepisy dot. bezpieczeństwa oraz inne pozafinansowe, do których respektowania pracodawca jest zobowiązany. Jednak podstawowe warunki dotyczące formy, czasu i warunków finansowych zatrudnienia powinny się odbywać w drodze negocjacji i z poszanowaniem swobody zawierania umów.

Przedświąteczne zakupy

         Wczoraj rozmawiałem z Panią Basią, moją sąsiadką, sympatyczną emerytowaną nauczycielką, z którą często wymieniamy poglądy na temat różnych spraw bieżących dotyczących gospodarki, finansów, rynku i oczywiście zakupów. Z porozumiewawczym uśmiechem pokazała mi zaproszenie na imprezę połączoną z występem znanego artysty i pokazem artykułów AGD i, co najważniejsze, możliwością zakupu w bardzo atrakcyjnych cenach. Pamiętam, jak trzy lata temu przerażona zwierzyła mi się, że skorzystała z podobnego zaproszenia i wróciła do domu, a raczej została z gracją odwieziona z kompletem garnków za kilka tysięcy i umową kredytową. Nie było łatwo, bo sprzedawca był przebiegły, ale udało się pozbyć ganków i kredytu. Pani Basia ma ponad 70 lat, ale jest przykładem osoby, dla której nauka jest niezbędnym elementem codziennego życia. Dużo czyta, ma komputer i jak mówi „śmiga po necie”, uczy się, bo … „chce być świadomym konsumentem”, a ja pomagam jej w tym z wielka przyjemnością i satysfakcją. Po opisywanym zdarzeniu, była na bezpłatnych „badaniach” zorganizowanych gdzieś w warszawskim hotelu, ale wróciła z niego „z tarczą” - mimo, że odkryto u niej kilka „bardzo poważnych blokad narządowych”.
         Później było jeszcze kilka zdarzeń w postaci remontu, ślubu wnuczki i paru innych, przy których były mniejsze i większe próby nieuczciwego traktowania konsumentów. Każde zdarzenie było źródłem praktycznej wiedzy dla Pani Basi. Znów byłem wtedy pomocny, ale z satysfakcja przyznaję, że w tej chwili sama doradza znajomym, koleżankom, rodzinie i jak sama stwierdza, uchodzi wśród znajomych za znawcę tematu. Ja uważam, że już osiągnęła swój cel bycia świadomym konsumentem.
         Po co o tym piszę. Po pierwsze piszę o Pani Basi, bo mimo jej wieku, jest przykładem osoby, która dla mnie jest niewątpliwym unikatem, ale tak naprawdę posiada imponującą wiedzę, którą powinien posiadać każdy z nas.
         To zaproszenie, które mi pokazała Pani Basia oraz wyraźne nasilenie aktywności reklamodawców w mediach i sklepach wskazuje na jedno - „idą święta”, a to niewątpliwa okazja do wydatków i jednocześnie zagrożeni dla naszych portfeli. Ale jest jeszcze jeden powód, dla którego podaż towarów będzie bardzo nasilona. Mam na myśli fakt, ze z dniem 25 grudnia przestaje obowiązywać ustawa z dnia 27 lipca 2002 r. o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz o zmianie Kodeksu cywilnego (Dz.U. 2002 Nr 141 poz. 1176) oraz ustawa z dnia 02 marca 2000 r. o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny (Dz.U. 2000 Nr 22 poz. 271). Na ich miejsce wchodzi w życie ustawa z dnia 30 maja 2014 r. o prawach konsumenta (Dz.U. z 2014 r., poz. 827) o raz znowelizowana ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (Dz. U. Nr 16, poz. 93 ze zm.) Nie wdając się w szczegóły, nowa ustawa jest bardziej restrykcyjna od obowiązujących obecnie, dlatego zachodzi uzasadnione podejrzenie, że sprzedawcy będą się starali sprzedać jak najwięcej towarów na „starych zasadach”. Np. produkt zakupiony w e-sklepie 24 grudnia będzie można zwrócić bez podania przyczyny w terminie 10 dni od dnia otrzymania towaru, a zakupiony po 25 grudnia będzie można zwrócić w terminie 14 dni.
         Podaję kilka wskazówek, które mogą się okazać pomocne w czasie przedświątecznej gorączki zakupowej:

         Jeśli kupimy towar w sklepie stacjonarnym, możemy go reklamować, ale nie możemy go zwrócić bez podania przyczyny. Podobnie jest z towarami zarezerwowanym via Internet i odebranymi osobiście w sklepie - to nie jest sprzedaż na odległość i nie przysługuje prawo do zwrotu. Jeśli chcemy kupić jakiś towar, a nie mamy do końca pewności, czy nie będzie to „nietrafiony prezent” możemy zawrzeć ze sprzedawcą tzw. umowę na próbę, o której mowa w poście „KIEDY MOŻNA ZWRÓCIĆ TOWAR

         Przygotujmy się do zakupów, zróbmy sobie listę z pozycjami i cenami. Dobrze jest napisać ceny maksymalne z założyć, że nie będziemy ich przekraczać. Taka lista to najprostsza i bardzo skuteczna strategia zakupowa.

         Pośpiech to zły doradca. Porównujmy dokładnie oferty i ceny, pamiętajmy o starej zasadzie, której jak wskazuje praktyka raczej nie warto omijać, a która brzmi: „nigdy nie przyjmuj pierwszej oferty”.

         Uważajmy na towary na rynku. Sprzedawcy szczególnie teraz będą wykorzystywać pośpiech i emocje klientów, które są wrogami zdrowego rozsądku i rozwagi. Dokładnie przyglądajmy się etykietom i dokumentacji produktów. Szukajmy na nich producenta, czytajmy dokumentacje, instrukcje i zwracajmy uwagę na udzielane gwarancje. Z reguły warunki gwarancji są mniej korzystne od uprawnień wynikających z obowiązujących obecnie przepisów, ale fakt udzielenia gwarancji wskazuje na jakość produktu. Uważajmy na produkty uznane za niebezpieczne. Przedświąteczny rwetes to świetna okazja żeby takie produkty upłynnić. Lista produktów niebezpiecznych znajduje się na stronie UOKiK w zakładce „PRODUKTY”.

         Kupując towaru „w promocji” policzmy sens ekonomiczny takiej promocji. Niestety często towar w promocji jest droższy niż w sąsiednim sklepie, a czteropak, lub produkt z gratisem droższy niż oddzielnie kupione produkty. Promocja to słowo stanowczo nadużywane na naszym rynku. Bardzo często w promocji sprzedaje się towary, tzw. „głazy” zalegające na półkach, których nikt nie chce kupić, towary słabej jakości, często naprawiane lub zwrócone w ramach prawa do namysłu. Jeśli oglądamy egzemplarz ekspozycyjny jakiegoś towaru i decydujemy się na zakup, żądajmy nowego towaru w oryginalnym nienaruszonym opakowaniu, który przy nas zostanie otwarty. Wtedy należy go spokojnie, dokładnie sprawdzić i dopiero zapłacić cenę.

         Żądajmy wydania dowodu zakupu na towary. Pamiętajmy, że to często jedyny dowód zawartej umowy, który będzie niezbędny przy ewentualnej reklamacji. Paragony są nietrwałe, więc warto zrobić kopie. Jeśli wartość towaru lub cena jest znaczna żądajmy wydania faktury VAT. To nie prawda, że faktury wystawia się wyłącznie dla firm. Pamiętajmy też, że jeśli cena towaru przekracza 2.000 zł to sprzedawca  powinien obowiązkowo poświadczyć wszystkie istotne warunki umowy na dodatkowym dokumencie.
Pamiętajmy, że zakup na targowisku podlega takim samym regulacjom prawnym jak zakup w każdym innym sklepie.

         Jeśli zakup dotyczy urządzenia typu TV, komputer, pralka, upewnijmy się, że posiada wszystkie cechy jakich wymagamy. Jeśli, np. komputer ma mieć określone parametry, to koniecznie sprawdźmy, czy są w dokumentacji. W żadnym wypadku nie ufajmy ustnym zapewnieniom sprzedawców. Jeśli powstanie sytuacja, że sprzedawca zapewnia nas, że komputer posiada określoną cechę, a nie ma potwierdzenia w dokumentacji, zażądajmy żeby to zapewnianie dał nam na piśmie z podpisem i pieczątką sklepu. Podobnie, jeśli kupimy pralkę, która według zapewnień sprzedawcy posiada program prania ręcznego, a dokumentacja na to nie wskazuje, nie liczmy na uwzględnienie reklamacji takiej treści.  

         Oglądajmy dokładnie produkty przed zakupem. Często sprzedawcy doradzają dokładne oględziny sprzętu w domu i wydają towar w opakowaniu. Nie korzystajmy z takich rad. Sprzedawca ma ustawowy obowiązek stworzenia odpowiednich warunków i umożliwić nam sprawdzenia kupowanego sprzętu. Jeśli w domu otworzymy pudełko z zakupionym telefonem i okaże się, że ma pęknięty ekran, mała jest szansa udowodnienia, że nie wypadł nam w rąk.

         Jeśli zdecydujemy się na zakup towaru przecenionego, sprawdźmy co jest podstawą przeceny. Jeśli produkt jest pełnowartościowy, to możemy go kupić jak każdy inny. Jeśli natomiast posiada jakąś wadę, zadbajmy o to, żeby na dowodzie zakupu zaznaczyć podstawę przeceny. Taki towar podlega normalnej procedurze reklamacyjnej, ale nie możemy oczywiście podać tej wady jako powodu reklamacji.

         Jeśli kupujemy towar w e-sklepie, sprawdźmy dokładnie, czy prowadzi go zarejestrowany przedsiębiorca, sprawdźmy historię działalności sklepu, opinie na temat produktów, obsługi i ewentualnie dopytajmy o szczegóły produktu. Pamiętajmy, że w e-handlu zdarzają i będą się zdarzały oszustwa. Jeśli nowy sklep, który nie ma historii sprzedaje wyjątkowo tanio produkt, to do takiej oferty trzeba podchodzić bardzo ostrożnie. Konsument, który nabył towar w e-sklepie (na odległość) może od niej odstąpić bez podania przyczyny. Opisuje to w „Umowy sprzedaży zawierane na odległość” w poście „PRAWO”
         Najwyższą ostrożność należy zachować przy zakupach via Internet od osób nie będących przedsiębiorcami i od firm bez historii. W przeciwnym razie łatwo można paść ofiarą oszustwa.
Najczęstsze przypadki:
         a) oszust sprzedaje towary za bardzo atrakcyjną cenę, np. 50% wartości rynkowej. Zwabieni amatorzy okazji kupują i przelewają pieniądze. Wszyscy bezskutecznie oczekują przesyłek, monitują „sprzedawcę”, ale konto po jakimś czasie znika z serwisu.
         b) oszust sprzedaje przedmiot w serwisie aukcyjnym. Kupujący przelewa pieniądze i czeka na wysyłkę. Przewoźnik dostarcza przesyłkę, kupujący podpisuje „odbiór bez zastrzeżeń”, a po otwarciu stwierdza, że wewnątrz jest inny przedmiot, nieoryginalny,  albo w innym, na ogół znacznie gorszym stanie niż w opisie. Jeśli decydujemy się na taką ryzykowną transakcje, to bezwzględnie należy sprawdzić zawartość przesyłki w obecności przewoźnika i sporządzić protokół. Protokół po wyjściu kuriera, poza szczególnymi przypadkami określonymi przez prawo przewozowe, nie ma wartości dowodowej.
         c) tuż po dokonaniu transakcji kupujący otrzymuje telefon od oszusta podającego się za sprzedawcę, który twierdzi, że jego konto widniejące na stronie internetowej zablokowało się, dlatego podaje inny numer i prosi o przelanie pieniędzy.
         d) oszust sprzedaje w serwisie aukcyjnym markowy przedmiot (zegarek, wyrób ze złota, obraz, moneta, kolekcjonerski znaczek pocztowy, drogie perfumy, luksusowa torebka, etc.). Kupujący ustala ze sprzedawcą, że przedmiot ponad wszelką wątpliwość jest oryginalny, po czym kupuje i przelewa pieniądze. Przesłany przedmiot okazuje się podrobiony. Kupujący przeważnie nie ma protokołu, ale nawiązuje kontakt ze sprzedawcą, który twierdzi, że to niemożliwe i nakazuje odesłanie przedmiotu. Na tym transakcja się kończy. Oszust ma dowód na wysłanie przedmiotu i odbioru bez zastrzeżeń, a kupujący pozostaje bez pieniędzy i bez dowodu oszustwa.     

         Uważnie czytajmy etykiety na artykułach żywnościowych, ich skład i sprawdzajmy daty przypadłości do spożycia i minimalnej trwałości oraz ceny. Unikajmy produktów zafałszowanych (miód sztuczny, masło roślinne, etc), zawierających szkodliwe E-dodatki do żywności (np. zawierające pochodne kwasu benzoesowego, sztuczne barwniki, azotyny i azotany, fosforany, syrop glukozowo-fruktozowy; izoglukozę, nasycone kwasy tłuszczowe; tłuszcze utwardzone). Unikajmy produktów wysoko przetworzonych.
Sprzedaż produktów po upływie daty przydatności do spożycia lub minimalnej trwałości jest zabroniona, dlatego produkty, których takie terminy zbliżają się często sprzedawane są w ... promocji.

         Porównujmy ceny towarów i zwracajmy uwagę na faktyczna zawartość produktów w opakowaniach. Wielkość opakowań celowo jest zawyżana bo większe opakowanie sugeruje więcej produktu. Porównujmy cenę produktów oferowanych w różnej wielkości opakowań. Jest obowiązek podawania przy produkcie ceny za 1 kg, ale nie zawsze jest to przestrzegane. Aby łatwo obliczyć cenę za 1 kg należy cenę w zł pomnożoną przez 1.000 podzielić przez ilość produktu w gramach.
Dla przykładu 1kg produktu sprzedawanego  w cenie 8,50 zł za 365g kosztuje:
(Cena × 1.000) / ilość gramów = zł/1kg
8500zł / 365g = 23,29 zł/1kg   

         Uwaga na umowy z operatorami telekomunikacyjnymi. Nieuczciwa praktyka marketingowa niektórych firm telekomunikacyjnych polega na tym, że konsultant telefoniczny dzwoni do potencjalnego klienta, prezentuje mu bardzo atrakcyjną ofertę albo ofertę i po uzyskaniu zgody wysyła umowę. Umowę przywozi kurier i oczekuje podpisu na miejscu. Niedoświadczony klient, nie czyta umowy myśląc, ze została już zawarta przez telefon, a podpis jest tylko formalnością. Niestety często okazuje się, że treść umowy znacznie odbiega od oczekiwań klienta. Opisałem to w „umowy z operatorami telekomunikacyjnymi” w poście „PRAWO”.

         Należy się liczyć ze wzmożoną działalnością firm zajmujących się z tzw. sprzedażą bezpośrednią. Przy tego rodzaju zakupach najważniejszą sprawa jest właściwą oceną jakości produktu i oferowanej ceny. Z reguły są to produkty niskiej jakości i sprzedawane w zawyżonych cenach. Akwizytorzy są wyszkoleni w zakresie marketingu perswazyjnego i zdają się być całkowicie odporni na „NIE” klienta. Zasady takiej sprzedaży opisałem w „Uprawnienia konsumenta” w poście „PRAWO”.