Bardzo
często, przy dyskusjach ze zwolennikami prywatyzacji służby zdrowia pojawiają
się argumenty przeciwników, że „szpital to nie fabryka, a pacjent to nie
rzecz”. Jednym słowem, zgodnie z takimi poglądami, jeśli szpital zacznie
działać na rynkowych zasadach, pacjenci będą traktowani przedmiotowo, bo
właściciel szpitala będzie jedynie dbał o swoje zyski, a nie o zdrowie
pacjentów. Czy to prawda? Przekonajmy się.
Spróbujmy prześledzić losy takiego hipotetycznego, prywatyzowanego szpitala i jego pacjentów. Nie wdając się w zawiłości prawne,
załóżmy sobie, że od jutra szpitale są przejmowane przez prywatnych właścicieli. Dla
uproszczenia i złagodzenia atmosfery naszych rozważań, przyjmijmy że właściciel
szpitala dzierżawi budynek szpitala od państwa i zatrudnia personel jako swoich pracowników. Załóżmy też, że nasz hipotetyczny właściciel jest bezwzględnym
biznesmenem, któremu zależy tylko i wyłącznie na zysku.
Niewątpliwym faktem jest to, że jego zarobki będą polegały na sprzedaży usług medycznych. W uproszczeniu, jego zyski będą różnicą pieniędzy otrzymanych od pacjentów i kosztów jakie poniesie za zabiegi na nich.
Niewątpliwym faktem jest to, że jego zarobki będą polegały na sprzedaży usług medycznych. W uproszczeniu, jego zyski będą różnicą pieniędzy otrzymanych od pacjentów i kosztów jakie poniesie za zabiegi na nich.
Co powinien zrobić rozsądny właściciel szpitala żeby
zarobić jak najwięcej. Pominiemy sprawy ustalania poziomu cen, bo tym zajmuje
się skuteczny menadżer, który zarządza szpitalem. Można sprzedawać doraźne
usługi medyczne - tak jak to się dzieje w tej chwili. To jednak nie daje
oczekiwanego przez pacjentów poczucia bezpieczeństwa i pacjent jest tylko okazjonalnym klientem. Dobrym rozwiązaniem będzie zawieranie z pacjentami umów, zgodnie z którymi szpital będzie zobowiązany do
określonej ilości usług na rzecz pacjenta. Za daną kwotę stałej opłaty, pacjent
ma zapewnione określone w umowie usługi, czyli pakiet. Określona ilość wizyt u
lekarza, badań, zabiegów itp. Każdy wykupuje sobie taki pakiet, jaki jest mu
potrzebny. Po wyborze indywidualnie dobranego pakietu każdy pacjent opłaca
składki. Co dzieje się dalej? Wiadomo,
że poszczególne zabiegi kosztują. Trzeba kupić odpowiednią aparaturę, urządzenia, narzędzia,
materiały medyczne, leki, opłacić personel szpitala, itd. Im bardziej
skomplikowany zabieg, tym więcej wymaga czasu i kosztów, bo wymaga
większego udziału urządzeń, narzędzi, materiałów, no i większego udziału
personelu. Wiadomo również, że schorzenia i ich skutki przechodzą różne etapy i
do szpitala trafiają pacjenci z różnymi stadiami chorób. Regułą jest fakt, że
wcześnie wykryta choroba jest łatwiejsza do wyleczenia, a jej objawy (skutki)
łatwiejsze do usunięcia, można tego dokonać szybciej, a często można w ogóle
zapobiec ich powstaniu. Z ekonomicznego punktu widzenia, bo przypominam że tylko taki nas
interesuje, środki jakich musi użyć szpital do wyleczenia pacjenta z wcześnie
wykrytą chorobą są zawsze nieporównywalnie mniejsze niż w przypadku pacjenta z rozwiniętą
chorobą. Gdyby spojrzeć na problem oczami osoby zarządzającej finansami
szpitala, to wniosek nasuwa się sam. Najbardziej opłacalna jest sytuacja
podejmowania działań na możliwie najwcześniejszym etapie powstawania chorób.
Ideałem dla finansów, czyli zysku szpitala byłaby sytuacja, gdyby potencjalni
pacjenci zawierali ze szpitalem umowy, jedynie płacili składki i … w ogóle nie
chorowali. Jak powiedział jeden z filozofów” „ideał to nie stan, tylko
ustawiczne dążenie do niego”. Tak też można zrobić w sytuacji szpitala. Nie
jest możliwe osiągnięcie takiego stanu żeby wszyscy pacjenci byli zdrowi i nigdy
na nic nie chorowali. Można jednak użyć wszystkich dostępnych środków żeby do takiego
stanu dążyć. Pomocna w tym zakresie okaże się profilaktyka. Najdroższe jest leczenie pacjenta z
zaawansowaną chorobą, tańsze jest leczenie z wcześnie wykrytą chorobą, a
najtańsze jest zapobieganie powstawaniu chorób. Podkreślam, że analizujemy cały
problem bezwzględnie i na zimno kalkulujemy jedynie zyski. Zdrowie i życie
pacjentów nie obchodzi nas zupełnie. Jakie wnioski z tych kalkulacji?
Każdy rozsądny menadżer, w pierwszej
kolejności podejmie decyzję o inwestycji w najnowocześniejsze i najbardziej skuteczne urządzenia
diagnostyczne, które pozwolą wykrywać choroby na możliwe najwcześniejszych
stadiach rozwojowych. Same urządzenia nie załatwią jednak problemu i nie
doprowadzą do osiągnięcia celu. Trzeba jeszcze stworzyć rygorystyczne procedury
diagnostyczne. Zgodnie z nimi, to nie pacjent będzie decydował kiedy ma przyjść
na badania, ale szpital, który go na te badania zwyczajnie wezwie. Pacjent
będzie miał w umowie określony kalendarz badań, na które będzie musiał się
obowiązkowo stawić pod rygorem utraty uprawnień do określonych usług
medycznych. Powstaje więc sytuacja, w której przysłowiowy Pan Kowalski, czy
chce, czy nie, będzie musiał wykonywać badania profilaktyczne, co niewątpliwie pozytywnie "odbije się" na jego zdrowiu. Będzie podawany badaniom na wszystkie możliwe sposoby, nie z troski o jego zdrowie, ale wyłącznie po to, żeby
wymagał minimum zabiegów i żeby szpitalowi pozostawało jak najwięcej z jego
składki.
Jednym słowem właściciel szpitala zrobi
wszystko żeby zoptymalizować swoje koszty, a przez to zyski, a osiągnie to wtedy, gdy nasz
przysłowiowy Kowalski nie będzie chorował i nie będzie wymagał leczenia. Jaki będzie
rynkowy efekt takich działań. O jego szpitalu zacznie się mówić, bo ludzie
zaczną zauważać, że w tym szpitalu opieka jest efektywna i ludzie chorują mniej albo w ogóle.
To przysporzy więcej umów i większą kwotę do dyspozycji. Statystyczna
zachorowalność na poszczególne choroby będzie spadać. Spadać też będą jednostkowe
koszty wykonywania poszczególnych zabiegów, szpital będzie stać na nowe
technologie, zatrudnienie wysokiej i coraz wyższej klasy specjalistów. Ale idźmy dalej.
Jak już wspomniałem, umowa będzie
zawierała odpowiedni pakiet usług dostosowany do wymagań i oczekiwań danego
pacjenta. Szpital przed podpisaniem umowy oczywiście będzie chciał szczegółowo
poznać stan zdrowia pacjenta i w tym celu wykona szereg obowiązkowych badań. I
teraz prosty przykład. Załóżmy, że przyjdzie pacjent, będący na etapie walki o nowotwór, czyli nałogowo palącym
papierosy. Niech to będzie Pan Smołowski. Badania wykażą fakt oddawania się
nałogowi. Ponieważ palenie papierosów zwiększa ryzyko
powstania chorób u Pana Smołowskiego i ze względu na ryzyko utraty zysków przez
szpital - kiedy już przejdzie na etap walki z nowotworem, składka Pana Smołowskiego będzie musiała być odpowiednio wyższa. Będzie płacił
więcej niż jego rówieśnik o podobnym stanie zdrowia, ale stroniący od nałogu
nikotynowego. Ta dodatkowa kwota będzie pokrywać ryzyko finansowe szpitala, bo w
przypadku Pana Smołowskiego istnieje większe prawdopodobieństwo powstania poważnych chorób i konieczności
kosztownego leczenia. Można powiedzieć, że będzie płacił karę za brak dbałości o
swoje własne zdrowie. Czy Pan Smołowski będzie musiał płacić tę karę? Oczywiście nie, wystarczy
że rzuci palenie.
Jakie wnioski płyną z tych rozważań.
Zauważmy, że ani razu nie poruszyliśmy kwestii etyki zawodowej, dobra i zdrowia pacjentów, bo celem
prywatnego szpitala jest zysk. Szpital realizując swoje plany finansowe i
bezwzględnie dążąc jedynie do maksymalizacji zysku poprzez redukcję kosztów leczenia, powoduje powstanie sytuacji,
w której pacjent odnosi z tego same korzyści, a jego długie życie i dobre zdrowie
staje się niejako „produktem ubocznym”. Proszę zwrócić uwagę na to, że usilne starania
szpitala o to żeby nie leczyć i pozostawić jak największą część składki
pacjentów wychodzą jedynie na dobre samym pacjentom. Ale to nie koniec, bo
przecież rozsądny menadżer pójdzie dalej i z pewnością rozwinie profilaktyczną
działalność szpitala nakierowaną na to żeby pacjenci jak najdłużej żyli,
płacili składki i cieszyli się dobrym zdrowiem. Pojawią się wszelkiego rodzaju
porady dotyczące profilaktyki chorób, zdrowego trybu życia, odżywiania, uprawiania sportów itp. Wszystko
jedynie po to żeby pacjenci płacili, skutecznie badali się i nie korzystali z poważniejszych leczniczych usług
szpitala. To oczywiście bardzo skrótowa, uproszczona i pobieżna analiza problemu, ale trafnie oddająca wspomniane zależności między pieniądzem, zyskiem, a życiem i zdrowiem człowieka,
które niewątpliwie jest wartością nadrzędną i jak widać z naszych rozważań, w
żadnym miejscu nie zostało narażone na jakikolwiek uszczerbek, a wprost przeciwnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz