Negotiator
to po łacinie kupiec, bankier, handlarz, etc. Etymologię pojęcia więc już
znamy. Warto też na początek przytoczyć dwie ważne maksymy:
NIGDY NIE PRZYJMUJ PIERWSZEJ OFERTY
NIGDY NIE DOKONUJ WYBORU DOPÓKI NIE
PRZEJRZYSZ CAŁEJ OFERTY
Negocjacje to proces prowadzący do uzyskania
konsensusu, czyli ustalenia takich warunków, które będą odpowiadały obu stronom
transakcji. Jednym z bardziej istotnych elementów umowy sprzedaży jest cena. Każdy
sprzedający składa kupującemu ofertę cenową, za którą najchętniej dokonałby
sprzedaży. Istnieje przy tym zawsze jakaś najniższa cena, za którą będzie
skłonny sprzedać. Cena ofertowa jest naturalnie odpowiednio wyższa od ceny
minimalnej. Z kolei kupujący proponuje sprzedającemu swoją, niższą od oferty
sprzedającego cenę, za która najchętniej byłby skłonny kupić. Jednocześnie
również ma ustaloną najwyższą cenę, którą będzie w stanie zapłacić. Ze
zrozumiałych względów strony transakcji trzymają w tajemnicy swoje ceny
minimalne sprzedaży i maksymalne kupna. W trakcie negocjacji kolejne
proponowane wzajemnie kwoty kupna i sprzedaży zbliżają się do tych poziomów.
Jeśli jednak maksymalna cena, którą kupujący jest skłonny zapłacić jest
mniejsza od minimalnej ceny sprzedaży, za którą sprzedający może sprzedać, do
transakcji oczywiście nie dojdzie. Jest bardzo dużo strategii i taktyk
negocjacyjnych, na rynku księgarskim i w Internecie jest wiele publikacji
poradnikowych na ten temat, dlatego skupię się tylko na kilku najważniejszych
zasadach.
Pierwsza najważniejsza zasada została już
zawarta w maksymach na początku postu. Zgodnie z nimi nigdy nie należy
przyjmować pierwszej oferty i nigdy też nie należy przyjmować oferty bez
dokładnego zapoznania się z jej warunkami. Z tego wypływa potrzeba wypracowania
u siebie stałego nawyku poszukiwania innych ofert na rynku oraz bezwzględnej
konieczności czytania warunków umowy, aż do pełnego ich zrozumienia i
zaakceptowania. Nie można, np. sugerować się pojedynczą cechą produktu, która
nam odpowiada (najbardziej powszechny błąd). Należy przeanalizować wszystkie
cechy przedmiotu umowy i przede wszystkim poszukiwać podstaw do odrzucenia
oferty.
Mamy gospodarkę rynkową i ceny umowne,
a to oznacza, że razem z towarami i usługami stanowią oferty, które można
przyjąć wprost, ale można i trzeba pokusić się o zmianę ich warunków - np. ceny
- na bardziej dla nas korzystne - właśnie w drodze negocjacji. Ponieważ cechą
gospodarki rynkowej jest stała przewaga podaży dóbr - towarów i usług - nad
popytem, mamy idealne warunki do negocjacji warunków umów ze sprzedawcami.
Niestety niewiele osób szuka innych
ofert, jeszcze mniej czyta umowy i negocjuje ceny, a to bardzo poważny błąd. Prawie zawsze
można znaleźć podstawę do podjęcia negocjacji ceny lub innych warunków umowy, a
można też wprost zapytać o korzystniejszą ofertę, rabat lub możliwość przeceny
(oczywiście w dół). Jeśli to zrobimy, przekonamy się, że rynek jest na to
przygotowany i w większości wypadków okaże się, że takie oferty są już dla nas
przygotowane, albo będą szybko przygotowywane na miejscu.
Najlepiej w praktyce sprawdzają się
taktyki „zbieracza ofert”, „złego i dobrego policjanta”, „taktyka zamkniętego portfela”
oraz „rzekomego zwierzchnika”.
Taktyka „zbieracza ofert” polega na
tym, że informujemy sprzedawcę, że jesteśmy zainteresowani kupnem produktu i w
związku z tym zbieramy oferty od różnych sprzedawców. Dobrze jest rzeczywiście
złożyć wizytę w kilku sklepach, zebrać ulotki, zrobić notatki, foto, etc. -
świadczące o posiadanych już ofertach innych sprzedawców. Taka informacja automatycznie
ustawia sprzedawcę w pozycji uczestnika przetargu i z dużym prawdopodobieństwem
przygotuje dla nas najbardziej korzystną ofertę jaką będzie w stanie
przygotować. Wielokrotnie stosowałem tę strategię i zapewniam, że jest bardzo skuteczna.
Taktyka „złego i dobrego policjanta”
wymaga przynajmniej dwóch osób, z których osoba A manifestuje chęć nabycia produktu,
a osoba B gra sceptyka nastawionego na „NIE” i wyszukującego powodów
żeby do zakupu nie doszło. W tej taktyce sprzedawca automatycznie staje się stronnikiem osoby
A i stara się zjednać i przekonać osobę B do zakupu. Naturalnym argumentem,
jakiego powinien użyć sprzedawca jest oczywiście zaproponowanie korzystniejszej
oferty.
Taktyka „zamkniętego portfela” polega
na tym, że informujemy sprzedawcę o tym, bardzo chętnie dokonalibyśmy zakupu,
ale nasze ograniczone fundusze to niestety, np.
85% ceny ofertowej. Z praktyki podpowiem, że osobiście najczęściej stosuję
uproszczoną, bardzo skuteczną strategię,
którą nazwałem „strategią budżetową” ,która polega na tym, że wprost, bez zbędnych komentarzy informuję
sprzedawcę, że jestem zainteresowany kupnem, ale jestem skłonny dać za towar określoną
cenę. Nierzadko sprzedawca nie godzi się na moją cenę, albo w ogóle na
jakąkolwiek zmianę ceny. Najczęściej jednak zmienia zdanie, gdy zawiedziony kieruję swoje
kroki do wyjścia.
Taktyka „rzekomego zwierzchnika”
polega na tym, że nasze decyzje uzależniamy od kogoś nieobecnego przy
transakcji, z kim nawiązujemy lub markujemy kontakt telefoniczny. Informujemy rozmówcę, że
znaleźliśmy poszukiwany towar i jaka jest cena. Można w trakcie rozmowy
zasugerować, że uzyskaliśmy informację o lepszych ofertach i decyzji o
rezygnacji z zakupu.
Jeśli chodzi o zasady określania ofert
składanych sprzedawcy, to w tym przypadku sprawa nie jest skomplikowana. Mamy
cenę ofertową w sklepie, a nasza jest odpowiednio niższa. Może być też tak, że
sprzedawca zgodzi się, ale na mniejsze obniżenie ceny: np. jest cena 1.000 zl,
my proponujemy 900 zł, a sprzedawca 950 zł, albo 970 zł, etc. Nieco inaczej
wygląda sytuacja towarzysząca większym transakcjom, np. sprzedaży
nieruchomości.
Załóżmy, że ktoś odnalazł ofertę
sprzedaży działki i właśnie przystępuje do omówienia strony finansowej
transakcji. Cena ofertowa wynosi 120.000 zł. Jak mogą przebiegać takie rozmowy?
W najprostszym przypadku i przy minimalnym zaangażowaniu kupującego oferta może
zostać przyjęta bez dodatkowych czynności. Z pewnością nie będzie to jednak
dobra decyzja finansowa kupującego. Pamiętajmy, że zawsze cena ofertowa jest odpowiednio wyższa - przygotowana do negocjacji i jej "zbicia". Zachęcam więc do podejmowania negocjacji. Wiadomo, że jest jakaś najniższa cena, na którą sprzedający
się zgodzi. Sprzedający tej ceny nie wyjawi, ale jest sposób, który może do
tego doprowadzić. Można zastosować tzw. technikę negocjacyjną, która nazywa się
„balonem próbnym” albo „balonem testowym”. Nasz kupujący może oświadczyć
wprost, że działka mu się podoba i jest gotów ją kupić, ale nie jest warta
takich pieniędzy i może za nią dać, np. 70.000 zł. Zrozumiałe, że to oferta nie
do przyjęcia (prawdopodobnie) i wywoła silne emocje u sprzedającego i - mówiąc
kolokwialnie - wyprowadzi go z równowagi. I o to właśnie chodzi. Silne emocje
mocno zaburzają procesy myślenia i jest bardzo prawdopodobne, ze padnie oświadczenie oburzonego sprzedającego, że za 70.000 zł na pewno jej nie sprzeda, bo np. "musi wziąć przynajmniej 90.000 zł"
Prowadząc negocjacje należy wcześniej
dokładnie przemyśleć nasze działania. Co będzie, jeśli nasz kupujący
zaproponuje cenę 110.000 zł. Bardzo prawdopodobne, że sprzedający zgodzi się na
taka cenę i … właśnie, co dalej? Daje się wyczuć, że ze strony kupującego padło
żądanie, zostało spełnione (zgoda) i dalsze możliwości negocjowania ceny są
bardzo ograniczone. Trudno teraz zaproponować dalsze obniżenie o 10.000 zł, a
nawet 5.000 zł Jaki błąd popełnił kupujący? Powinien złożyć ofertę z
odpowiednio niższą ceną. Cena powinna być na tyle niska, żeby kupujący, który
jej nie przyjmie mógł zaproponować swoją
- nieco wyższą od niej, ale niższą od 120.000 zł. Nie będzie to satysfakcjonujące dla
kupującego i będzie powodem do dalszych negocjacji. Gdyby kupujący zaproponował
cenę, np. 90.000 zł, sprzedający na pewno nie zgodzi się na nią, ale będzie musiał
podać cenę z przedziału 90.000 zł - 120.000 zł. W jaki sposób powinny się kształtować
ceny kolejnych ofert składanych przez strony. To bardzo ważny elemen. Kolejne oferty, które nazywają
się postąpieniami podlegają podstawowej regule matematycznej i psychologicznej.
Kupujący będzie zwiększał kwoty swoich kolejnych ofert, a sprzedający będzie swoje
zmniejszał. Różnica ofert stron po kolejnych postąpieniach będzie coraz
mniejsza. Jaka jest zasada? Kolejne kwoty dodawane do poprzedniej oferty
kupującego i odejmowane od poprzedniej oferty sprzedającego powinny być coraz
mniejsze. Mówiąc krótko, strony powinny czynić sobie kolejne wzajemnie
ustępstwa, ale ustępstwa powinny być coraz mniejsze. Powszechnie stosuje się
zasadę 50%, która określa kolejne kwoty postąpień jako połowę poprzedniego.
Jeśli przykładowo kupujący zaproponował 90.000 zł, a następną ofertą będzie 95.000
zł (90.000 + 5.000 = 95.000), to
następne postąpienia powinny kształtować się na poziomie: 2) 95.000 + 2.500 = 97.500, 3) 97.500 + 1.250 = 98.750, 4) 98,750 + 625 = 99.375, itd. Zamiast 50%, można
zastosować podstawę 75% i wtedy otrzymamy 2) 95.000 + 3.750 = 98.750, 3) 98.750 + 2.800
= 101.550, 4) 101.550 + 2.100 =
102.650, itd. Jak widać zwiększenie podstawy z 50% na 75% zwiększyło kwoty
postąpień. Jeśli podstawę zmniejszymy, skutek będzie odwrotny. Gdyby
przeanalizować sytuację sprzedającego, to zasada jest identyczna z tą różnicą,
że obliczone kwoty postąpień będzie odejmował od kwoty ostatniej oferty. Wyliczone kwoty oczywiście odpowiednio zaokrąglamy do pełnych tysięcy, setek, itd, - w zależności od wielkości transakcji.
Namawiam do wcześniejszego przemyślenia
strategii postąpień i przygotowania sobie kilku scenariuszy - w zależności od
zachowania sprzedającego. Stosowne obliczenia ułatwi kalkulator „Negocjacje”.
Do pobrania: Kalkulator NEGOCJACJE
Do pobrania: Kalkulator NEGOCJACJE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz